@egzvltacja_ Ja dokładnie z tego samego powodu zaczęłam jeść więcej, bo jakby jebać, że mogę być chuda, jeżeli wtedy nie będę mogła biegać i jestem po prostu na wyższych limitach, żeby jakoś trzymać wagę i serio czuć to już po jakimś czasie, bo wcześniej ledwo kończyłam treningi, a teraz na+. 17 Jan 2022
Zaczęłam jeść słodycze, ale nie ze stresu. Zaczęłam je jeść, bo w Niemczech są moje ulubione czekolady, których nie ma w Polsce. Poza tym często kupowałam w piekarni tradycyjne niemieckie wypieki. Znowu codziennie jadłam słodycze (ale nie tyle co w najgorszym okresie). Często jadłam też niestety smażone jedzenie.
9,076 likes, 159 comments - malubaaa on April 11, 2020: "Zdrowych i bezpiecznych Świąt moi kochani! ️ Jak je spędzacie? Ja nie ukrywam, że pomimo"
Zacząłam próbować różnych diet. Ogromnym stresem jest dla mnie rezygnacja z ulubionych dań. Opierałam się przez kilka miesięcy. Zrzuciłam 4 kg. Ale rozpoczęła się depresja. W rezultacie nie mogłam tego znieść i poddałam się. Zaczęłam jeść wszystko.
Ograniczyłam fast foody, słodycze, w ogóle jedzenie. Zaczęłam jeść regularnie (5 – 6 posiłków dziennie). Unikałam pustych kalorii jak panierki, dodatkowa porcja tłuszczyku na ziemniaki, produkty typowo pszeniczne zamieniłam na pełnoziarniste. Do tego 5 razy w tygodniu chodziłam na basen. Piłam co najmniej 1,5 litra wody dziennie.
Vay Tiền Online Chuyển Khoản Ngay. data publikacji: 13:26 ten tekst przeczytasz w 4 minuty Paulina spełniła swoje marzenia - straciła 15 kg i aż 17 cm w pasie. Czuje, że rozpiera ją energia, ma czas na wszystko i… zyskała motywację do spełniania kolejnych marzeń! Jak jej się udało? Opowiada jej trener i dietetyk Michał Wrzosek. New Africa / Archiwum prywatne / Shutterstock Metamorfoza Pauliny. Jak to się zaczęło? Metamorfoza Pauliny. Dieta i trening Jak przebiegała współpraca? Decyzja o odchudzania zapadła, gdy Paulina miała "pandemiczną" przerwę w pracy. - - Podczas siedzenia w domu bez ruchu na kanapie, pomyślałam, że to jest ten moment – wspomina moja podopieczna. Marzyła o płaskim brzuchu i o wyjściu na basen bez przejmowania się "fałdkami". Paulinie doskwierało też to, że po pracy nie miała na nic siły i była bardzo senna. Postanowiła, że najwyższy czas cos z tym zrobić i skontaktowała się ze mną. Dalsza część artykułu pod wideo. Naszą współpracę rozpoczęliśmy w styczniu 2021 r. Dostałem od Pauliny formularz, dzięki któremu wiedziałem dokładnie, co lubi, a czego nie chce jeść, jaki jest jej tryb życia i charakter pracy. Paulina wstaje bardzo wcześnie rano i pracuje jako pokojówka w hotelu. Jej praca do najlżejszych nie należy, musiałem ułożyć taki jadłospis, aby moja podopieczna osiągnęła swoje cele, ale miała również siłę na wypełnianie wszystkie swoich obowiązków. Pracowałem z Pauliną w oparciu o moją Metodę Respo - plan diety i ćwiczeń był idealnie ułożony pod jej oczekiwania, pracowaliśmy również mocno nad nowymi nawykami i przez cały czas współpracy mocno wspierałem Paulinę w metamorfozie. Plan, który zaproponowałem Paulinie, składał się z czterech posiłków każdego dnia. Wszystkie były proste do wykonania i pyszne. Oto przykładowy dzień z jadłospisu Pauliny: Śniadanie: Omlet kakaowy Drugie śniadanie: Burrito Obiad: Naleśniki z hummusem i kurczakiem Kolacja: Ekspresowa pizza Co jeszcze znalazło się w jadłospisie? Między innymi czekoladowe ciasteczka owsiane, skyr owocowy i placuszki twarogowe z jabłkiem. Dla Pauliny przygotowałem również plan treningowy, który miał pomóc jej zrzucić zbędne kilogramy i pięknie wyrzeźbić sylwetkę. Trudno jest ci wytrzymać na diecie? Wypróbuj bloker apetytu dostępny w Medonet Market. Jak przebiegała współpraca? Paulina startowała od 67,5 kg. Już po pierwszych dwóch tygodniach współpracy waga zanotowała minus jeden kilogram, a centymetr pokazał, że ubyło fałdek we wszystkich obwodach. Paulina - postępy odchudzania Ale najważniejsze, co się wydarzyło to przypływ energii, który poczuła moja podopieczna. - Wcześniej nie miałam chęci po powrocie z pracy na nic oprócz leżenia przed telewizorem. Teraz odpoczywam dopiero, jak kładę się spać. Treningi dodają mi chęci do życia - pisała do mnie Paulina w pierwszym raporcie. Cały czas byliśmy w kontakcie i Paulina regularnie opowiadała, jakie robi postępy, co jej się w planie podoba i czy coś chciałaby zmienić. Wiem od Pauliny, że nasz stały kontakt bardzo jej pomógł. - Odpowiadałeś na każde moje pytanie. Wszystko było wyjaśnione od A do Z. Każdy plan był ustawiony tak, jak to sobie wyobrażałam i to dzięki temu trzymałam się tego bez żadnego "ale" - wspomina kobieta. Czy było coś, co sprawiało Paulinie trudność? - Na początku diety najtrudniej dla mnie było zacząć gotować. Nigdy nie umiałam gotować, ale jak już zaczęłam i naprawdę mi smakowało, to uwierzyłam, że się da! Paulina - metamorfoza Na samym początku Paulinie trudno było też znaleźć motywację do treningów. Ale gdy pojawiły się pierwsze efekty, ćwiczyła coraz chętniej. Zaproponowałem Paulinie treningi z mini bandami i okazało się, że to był strzał w 10. Poza ćwiczeniami Paulina wychodziła na spacery z psem. Zobacz też: Chcesz schudnąć? Postaw na chodzenie. Ile można zrzucić? W kolejnych tygodniach waga ciągle spadała, a w osiągnięciu celu nie przeszkodził nawet urlop i cotygodniowe wyjścia ze znajomymi na miasto. Teraz, po dziewięciu miesiącach od rozpoczęcia współpracy, Paulina waży aż 15 kg mniej, w pasie ubyło jej 17 cm, jej brzuch jest płaski, a uda znacznie wyszczuplały. Największą frajdę sprawia jej to, że kupuje ubrania w mniejszym rozmiarze. Paulina - metamorfoza Kilka słów podsumowania od Pauliny: - Teraz czuję się świetnie. Mam czas na wszystko i dla wszystkich. Zwracam uwagę na to, co jem i ile jem. W sklepie też zaczęły mnie interesować etykiety danego produktu. Czuję się o wiele lżej, przede wszystkim zmniejszył mi się rozmiar ubrań, co cieszy mnie najbardziej. Mam motywację do spełniania kolejnych marzeń. Współpraca z Michałem to była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć w ostatnim czasie. Dietetyk kliniczny. Doktorant SGGW. Moja dieta pomogła ponad 9 610 osobom osiągnąć wymarzoną sylwetkę. W tym roku moi podopieczni zrzucili 23 257 kg. Dowiedz się więcej: To może cię zainteresować: "Od miesiąca poszczę przez 16 h dziennie. Oto co się zmieniło" Tu nie ma mowy o głodówce. W 14 dni możesz stracić ponad 6 kg. Ale uwaga Tak wygląda brzuch stresowy. To znak, że w organizmie źle się dzieje Treści z serwisu mają na celu polepszenie, a nie zastąpienie, kontaktu pomiędzy Użytkownikiem Serwisu a jego lekarzem. Serwis ma z założenia charakter wyłącznie informacyjno-edukacyjny. Przed zastosowaniem się do porad z zakresu wiedzy specjalistycznej, w szczególności medycznych, zawartych w naszym Serwisie należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem. Administrator nie ponosi żadnych konsekwencji wynikających z wykorzystania informacji zawartych w Serwisie. Potrzebujesz konsultacji lekarskiej lub e-recepty? Wejdź na gdzie uzyskasz pomoc online - szybko, bezpiecznie i bez wychodzenia z domu. odchudzanie skuteczne odchudzanie zdrowe odchudzanie dieta odchudzająca Ewa schudła 13 kg i ma 29 cm mniej w pasie oraz biodrach. Oto co zrobiła Ewa podjęła decyzję o odchudzaniu na początku pandemii. Przeszła na dietę, ćwiczyła, ale… kilogramy wcale nie chciały spadać. Brak efektów był tak rozczarowujący,... Michał Wrzosek Magda zeszła z rozmiaru 46 do 38. Schudła 23 kg! Magdalena nosiła ubrania w rozmiarze 46, dokuczały jej problemy żołądkowe, a wyniki badań były coraz gorsze. Wszystko się zmieniło, gdy urodził się jej... Michał Wrzosek Co jeść, żeby schudnąć? Zastanawiasz się, co jeść, aby efektywnie schudnąć? W Internecie i różnorodnych czasopismach jest wiele sprzecznych ze sobą informacji. Jedni twierdzą, że... Katarzyna Pawlikowska-Łagód Robisz, co możesz i nie chudniesz? Oto dlaczego waga stoi w miejscu Regularnie ćwiczysz, dbasz o to, co ląduje na twoim talerzu, a mimo wszystko twoja waga ciągle nie chce pójść w dół? Być może problem leży nieco głębiej. Taka... Joanna Murawska Dlaczego podczas odchudzania warto jeść jajka? [WYJAŚNIAMY] Jajka są produktem, po który zdarza się nam sięgać bardzo często. Dzieje się tak, ponieważ możemy wykorzystywać je na wiele sposobów. Na uwagę zasługuje fakt, że... Eliza Kania Zioła na odchudzanie – różeniec górski, kozieradka, zielona kawa, yerba mate Na rynku istnieje ogromna ilość suplementów mających za zadanie wspierać diety oraz wszelkie aktywności, których zadaniem ma być utrata wagi. Choć nie ma żadnego... Redakcja Medonet Niski indeks glikemiczny - produkty z niskim IG. Zalety i wpływ na zdrowie Indeks glikemiczny (IG) został pierwotnie zaprojektowany dla osób z cukrzycą, aby pomóc im kontrolować poziom cukru we krwi. Jednak niezależnie od tego, czy... Adrian Jurewicz Pogromcy tłuszczu. 10 produktów, które "rozpuszczają" oponkę i boczki Dieta, odchudzanie i ćwiczenia, to gorący temat zwłaszcza przed zbliżającymi się wakacjami. Większość z nas właśnie teraz przypomina sobie o zimowej oponce i... Hanna Szczygieł Lekarka zdradza, jak zrzucić tłuszcz z brzucha. Pięć rad do wprowadzenia na cito Przez zimę przybyło ci kilka kilogramów? Twój brzuch nie jest już tak płaski i pojawiła się na nim oponka? Pora coś z tym zrobić. Nie tylko ze względów... Joanna Murawska Co się dzieje z twoim organizmem, jeśli masz oponkę na brzuchu? Oponka na brzuchu nie należy do pożądanych cech wyglądu. Otyłości brzusznej powinniśmy unikać nie tylko przez pobudki fizyczne czy chęć posiadania smukłego,... Eliza Kania
"Dieta pudełkowa" to popularne określenie diety cateringowej, podczas której ktoś przywozi nam codziennie jedzenie do domu. W zestawie jest pięć posiłków na cały następny dzień: śniadanie, II śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja - wszystko popakowane w praktyczne szczelne pudełka i pojemniki. Do tego dołączone jest menu, żebyśmy wiedzieli, co jemy i ile jest w tym kalorii oraz substancji odżywczych. Dzięki pani Małgorzacie z firmy cateringowej EatFit24 miałam możliwość wypróbować na własnej skórze, co zawiera taka dieta i jaki przynosi efekt. Przez dwa tygodnie codziennie nocą pod moimi drzwiami pojawiała sie duża torba wypełniona świeżo przygotowanymi potrawami :) Zestawy przywożone są między północą a 5 rano. Tuż po przgotowaniu posiłków i zapakowaniu w pojemniki dostawca rozwozi torby z cateringiem po mieście, tak aby rano na wycieraczce czekał już świeży, ugotowany kilka godzin wcześniej zestaw. Z góry muszę uprzedzić, że catering z EatFit24 różni się od innych podobnych cateringów dietetycznych swoją "restauracyjnością". Ceny wszędzie są podobne, ale akurat tutaj potrawy są bardziej wyrafinowane i zróżnicowane niż w innych firmach. Można się w nich doszukać sporych wpływów kuchni śródziemnomorskiej. Dania podawane były w sposób typowy dla restauracji - z wielką dbałością o szczegóły, wygląd, drobne niuanse smakowe i na wysokim poziomie kulinarnym. Większośc potraw było "dosmaczanych" różnego rodzaju świeżymi ziołami, nawet najprostsze sałatki zyskiwały na szlachetności dzięki takim dodatkom jak ziarenka granatów, najrozmaitsze świeże owoce, przygotowywane od podstaw ze świeżych składników sosy, np. własnej roboty ucierane pesto. Ale wróćmy do początku. Najpierw czekała mnie rozmowa z dietetyczką - w ciągu półgodzinnego wywiadu opowiedziałam o swojej dotychczasowej "historii odchudzania", przebytych chorobach i przyjmowanych lekach, preferencjach żywieniowych, oczekiwaniach co do diety i codziennych nawykach. Zdeklarowałam także, jak często ćwiczę i w jaki sposób. Na podstawie rozmowy zaproponowano mi dietę 1500 kcal jako najkorzystniejszą dla mnie. Byłam bardzo podekscytowana przed pierwszą dostawą, chyba nie ma się co dziwić ;) Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Swoje pierwsze wrażenia opisałam TUTAJ. Przez te dwa tygodnie codziennie jadłam jakąś sałatkę, prawie codziennie był też jakiś deser - zazwyczaj na podwieczorek. Na śniadanie były różnego rodzaju dania na ciepło - placuszki, frittata, knedelki, omlet, kasza jaglana z dodatkami, zaledwie cztery razy pojawiły się kanapki z pieczywa pełnoziarnistego. Drugie śniadanie to prawie zawsze była jakaś sałatka, sporadycznie serki twarogowe z warzywami i ziarnami albo jarzyny z sosem. Na obiad zawsze była porcja różnego rodzaju warzyw (czasem surowych, czasem gotowanych) z kaszą / brązowym ryżem i porcją białka - kurczak, indyk, ryba (dorsz), kotlety wegetariańskie, np. z czerwonej soczewicy. Podwieczorki zazwyczaj były "deserowe" - odchudzone wersje ciasta marchewkowego, budyń czekoladowy, koktajle owocowe, bananowo-miodowy serniczek, itp. Kolacja znów stawiała na nogi porcją sycących warzyw, kaszy, pieczywa pełnoziarnistego. Tutaj działy się też takie cuda jak kaszotto, calzone, tortille, mini pizze, wrapy. Nie byłam głodna. Czasem nachodziła mnie ochota coś dogryźć i zazwyczaj zjadałam wtedy jabłko albo dwa. Codziennie z niecierpliwością czekałam, co będzie do jedzenia nastepnego dnia, bo jedzenie było pyszne, zaskakujące, pełne niespodzianek. Spróbowałam wielu rzeczy, których nigdy wcześniej nie jadłam (kaszotto, polenta, konfitura z czerwonej cebuli i - wstyd przyznać, że dopiero teraz - kasza jaglana ;) ). Nauczyłam się wreszcie, ILE jeść. Okazało się, że mniej niż połowa torebki kaszy to porcja zupełnie wystarczająca :) Pokochałam indyka. Muszę przyznać - cały drób w wykonaniu kucharzy z EatFit24 był BOSKI. Indyk w sosie musztardowo-miodowym będzie mi się śnił po nocach. Tylko raz jadłam coś tak dobrego - w "Słodkim Słonym" Magdy Gessler :) Te dwa tygodnie minęły zbyt szybko ;) I bardzo mnie rozpuściły ;) Nie musiałam chodzić po zakupy, wymyślać posiłków, gotować. Wszystko gotowe lądowało pod drzwiami. Nabrałam regularności w jedzeniu i NAUCZYŁAM SIĘ JEŚĆ ŚNIADANIA :D Co nie było trudne, kiedy codzień czekały na mnie same pyszności :) I schudłam. Naprawdę wreszcie schudłam. Po świętach byłam dość leniwa, nieruchawa, rozbestwiona świąteczno-sylwestrowym okresem podjadania. Przez te dwa tygodnie bezbolesnie wślizgnęłam się, niemal niezauważalnie, znowu w dobre, zdrowe tory. Zaczęłam znowu jeść mniej, skurczył mi się żołądek. W dwa tygodnie straciłam na wadze 3 kg i -4 cm w biodrach. Oczywiście także ćwiczyłam - codziennie godzina na rowerze stacjonarnym i rozciąganie. Z dnia na dzień miałam coraz więcej energii i ochoty na biegi, skoki, na życie :) Mój poziom energetyczny bardzo wzrósł. Zachęcona tym sukcesem i lepszym samopoczuciem po diecie postanowiłam, że nie mogę tego zaprzepaścić. Zostawiłam sobie kilka pudełek z diety, żeby dzięki nim trzymać się odpowiedniej wielkości porcji, aż będę to miała w małym paluszku. I postanowiłam - trudna rada, trzeba zacząć gotować ;) Bardzo dużo nauczyłam się przez te dwa tygodnie cateringu. Zachowałam wszystkie jadłospisy i zdjęcia posiłków. Codziennie przygotowuję sobie plan na kolejny dzień i gotuję. Minął tydzień, odkąd żywię się znów sama. Energia dalej rośnie, a w biodrach straciłam kolejny centymetr, czyli już -5 cm w ciagu 3 tygodni :) Jestem szalenie wdzięczna za szansę, którą mi podarowano. Dużo się zmieniło w moim podejściu do żywienia - zawsze wiedziałam, jak jest ważne, ale dopiero teraz naprawdę nauczyłam się, jak to zrobić, żeby codziennie jeśc w każdym posiłku owoce i warzywa, żeby dietetyczne jedzenie było smaczne, zaskakiwało, dawało wielką przyjemność. Poznałam różne sposoby przemycania warzyw, na które wcześniej sama nie wpadłam. Nauczyłam się jedzenia codziennie innej kaszy (gryczana, jęczmienna, pęczak, jaglana) i odważniejszego eksperymentowania z połączeniami różnych smaków :) Zaczęłam używać mniej soli. Układanie i wymyślanie posiłków kiedyś było dla mnie trudne i pracochłonne, teraz robię to z łatwością. Czy polecam catering dietetyczny? TAK, dzięki EatFit24 nie tylko odchudziłam moje ciało, ale też zmieniłam swój umysł. Czuję, jakby urosły mi skrzydła :) Czy to jedyna droga do schudnięcia? Oczywiście, że nie, ale wzięcie takiego cateringu tylko na dwa tygodnie potrafi zdziałać więcej niż przeczytanie stu artykułów o odżywianiu. Najłatwiej i najlepiej uczymy się widząc na własne oczy, co jemy, ile, kiedy, czego. To lekcja, która może odmienić nasze podejście do kuchni i gotowania. Komu polecam EatFit24? Każdemu, kto chce schudnąc, ale nie potrafi. Nie wie, jak układać dietę, ile i czego jeść. Jeśli Was stać, możecie w ten sposób zdjąć ze swojej głowy problem gotowania i układnia zdrowej pełnowartościowej diety na stałe. Będziecie zawsze jeść smacznie, zdrowo i chudnąć. Jeśli Was nie stać na taki catering długoterminowo, ale nie radzicie sobie z dietą - spróbujcie chociaż przez tydzień. Nauczycie się bardzo dużo i to zaprocentuje. Świetną opcją jest też dzień próbny - można z wyprzedzeniem wybrać z MENU dzień, który najbardziej nam się podoba i zamówić catering na jeden dzień w promocyjnej cenie ok. 30 zł :) PLUSY: - nie trzeba robić zakupów (i nie narażamy się na pokusy w sklepie ;) ) - nie trzeba gotować - całodniowe menu jest zbilansowane i opracowane przez dietetyka, żeby niczego nie zabrakło, a jednocześnie odchudzało - posiłki sa bardzo smaczne - uczymy się zdrowej diety, wielkości porcji i proporcji poszczególnych składników - poznajemy dietetyczne triki, pomysły na posiłki MINUSY: - cena (40-50 zł za jeden dzień w zależności od rodzaju wykupionego pakietu). Taka dieta jak moja (1500 kcal) kosztuje ok. 350 zł za tydzień ( cennik ). Ale to, czego się nauczyłam, nie da się przeliczyć na pieniądze. Dziś spędzam codziennie 2 godziny w kuchni szykując 5 posiłków na każdy nastepny dzień. Nie dopadają mnie już pokusy i nie sięgam z głodu po niechcianego batonika. Ubrania robią się coraz lużniejsze, a ja pokonuję codziennie coraz dłuższe dystanse :) Fot. To wszystko prawda, sprawdziłam na sobie i polecam :) Wszystkie zdjęcia w poście sa zdjęciami posiłków z cateringu dietetycznego EatFit24 . Zdjęcia są wykonane przeze mnie :) Więcej zdjęć potraw i menu z tych 2 tygodni znajdziecie w moim albumie na fb :)
Witam, jeśli miała Pani za sobą tyle nieudanych epizodów normalizowania masy ciała, myślę, że najlepiej dla Pani zdrowia byłoby pozostawać pod opieką lekarza, dietetyka i psychologa (ponieważ wspomniała Pani o „epizodach bulimicznych”). Tylko takie wielokierunkowe „natarcie” pozwoli Pani stanąć na nogi i przejąć stery nad własną masą ciała. Myślę, że warto zastanowić się nad tym, czy organizm funkcjonuje prawidłowo i wykonać podstawowe badania, czasem zdarza się, że „metabolizm siada”, bo np. występują jakieś zaburzenia (dosyć często hormonalne). Rozważyłabym również zmianę tabletek antykoncepcyjnych na inne, jeśli zaobserwowała Pani przybierania na wadze w czasie przyjmowania preparatów. Generalnie zakłada się, iż antykoncepcja doustna nie powoduje przybierania na wadze, niemniej nadal część kobiet zgłasza taki efekt uboczny. Bardzo pomogłoby mi podanie przez Panią jednego przykładowego jadłospisu, wraz z rodzajem i ilością wypijanych płynów, godzinami posiłków. Odnośnie do odżywiania proszę zajrzeć tu: Zachęcam do codziennego ruszania się. Być może udałoby się Pani poza aerobikiem i wf-em uczęszczać na basen lub ćwiczyć w domu? Zapraszam na Pozdrawiam
zapytał(a) o 20:04 Czy po tym jak schudłam i zmniejszyły mi się piersi, kiedy zaczęłam więcej jeść jest szansa że mi urosną? Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 20:05 Kikaa.♥ odpowiedział(a) o 20:05 tak,ale przytyjesz, ew. możesz push up ;d tak ale z tym urośnie ci dupa (dla jasności) ; ) pomożesz ? [LINK] Claudete odpowiedział(a) o 20:05 Tak, przecież piersi to głównie tkanka tłuszczowa. Ja tak miałam i mi nie urosły. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Moja historia z nadprogramowymi kilogramami jest równie zawiła jak umowy z operatorem komórkowym. Bywało różnie, ale po latach jestem na dobrej drodze. Jak schudłam bez znaczącej zmiany masy ciała, bez głodzenia i bez masy wyrzeczeń? Jak stałam się małym słonikiem Może zacznę od tego, że odkąd pamiętam, zawsze uważałam się za osobę grubą. Patrząc na stare zdjęcia zastanawiam się, gdzie miałam oczy i czemu wstydziłam się założyć obcisłą koszulkę. Okej, nigdy nie należałam do osób szczupłych i nawet teraz za taką się nie uważam, ale na pewno nie byłam gruba. Presja społeczeństwa, epatujące chudością modelki i wrodzony perfekcjonizm sprawiły, że w mojej wyobraźni wyglądałam jak kulka z chudymi kończynami. Zawsze zakrywałam nieistniejące boczki, a kształtujące się kobiece kształty były powodem kompleksów. Za duży brzuch. Za chude nogi. Zawsze za mało, albo za dużo, bo po co cieszyć się życiem tu i teraz? Pech chciał, że przez sterydoterapię i historie zdrowotne zaczęłam przypominać właśnie taką kulkę. Nie będę dłużej zatrzymywać się na tym przykrym etapie swojego życia, chętnych odsyłam do tego wpisu. Po odstawieniu leków sterydowych przestałam mieć apetyt. To był jedyny etap w moim życiu. w którym nie mogłam patrzeć na jedzenie. Potrafiłam w ciągu dnia skubnąć kilka słonych paluszków i to wszystko. Nie było mowy o gotowaniu, po prostu odrzucało mnie od jedzenia. Schudłam do masy około 55 kilogramów. Zero mięśni, trochę tłuszczu i pyzata buzia po sterydach nie dodawały mi uroku. Pewnego dnia wybrałam się z przyjaciółką nad jezioro, gdzie będąc na świeżym powietrzu i obcując z przyrodą, coś się zmieniło i byłam w stanie normalnie zjeść posiłek. Od tamtego momentu jadłam jak jeść powinnam, a nawet ociupinkę więcej. Przecież każdy wmawiał mi, że muszę przytyć, że potrzebuję energii i witamin. Jeść, jeść, jeść, jak zepsute Tamagotchi. Nie mając wiedzy ani kontroli, powoli tyłam i tyłam, aż zamieniłam się w to. Okej, może zdjęcie jest zrobione ze złej perspektywy i może ktoś właśnie zabrał mi obiad. Ale faktem jest, że byłam już dobrze upasioną kluską. Mały słonik był już studentem dietetyki, chyba na drugim roku. Odzyskałam zdrowie i przechodziłam co tydzień na diety. Teraz mi się uda – myślałam sobie. Ale teraz serio mi się uda, przecież jestem silniejsza od Milki Oreo – myślałam tydzień później. Potrafiłam trzymać się do piątku diety bazującej na 1400 lub 1500 kcal, po czym w weekend kompensowałam wszystko większymi porcjami i słodyczami. Serio, moja dieta była super w tygodniu: warzywka, ciemne pieczywo, zero cukru, nie było mowy o jakimś grzesznym posiłku. Żywieniowy asceta. Gardziłam osobami, które jedzą czekoladkę z uśmiechem i ich talia ma się świetnie. No, przynajmniej gardziłam przez dwie sekundy. Sami wiecie jak to funkcjonuje. Been there, done that. Co śmieszne, chodziłam na siłownię. Bardzo pocieszne to było, kiedy mały słonik raz na jakiś czas, żeby zminimalizować swoje wyrzuty sumienia, szedł z miną mordercy na bieżnię albo na spinning. Nie lubię biegać, wtedy jednak miałam podejście, że dieta i sport muszą boleć, żeby działały. Czasami zrobiłam kilka wymachów na maszynie, no i panicznie bałam się ciężarów, żeby nie wyglądać jak chłopak. No tak, lepiej wyglądać jak kwadrat. Udało mi się zrzucić kilka kilogramów dopiero po czasie. Nie było żadnego przełomowego momentu, po prostu idąc na studia niestacjonarne zaczęłam jeść mniej. Przez pracę, studia i gabinet nie miałam czasu na obżarstwo. Jestem osobą, która potrafi jeść z nudów, a ponieważ od wielu lat już się nie nudzę, nie ma w moim życiu miejsca na ciągłe podjadanie. Sylwetka po chorobie nie wyglądała tak jak chciałam, ale nie straszyłam już odbicia w lustrze tłuszczykiem. Czytałam coraz więcej na temat treningu, chodziłam na szkolenia i zrobiłam kurs trenera personalnego. Zaczęłam ćwiczyć z ciężarami, robić przysiady sumo i bawić się treningiem. Dieta była lepiej zorganizowana, starałam się jeść regularnie i trzymałam ryzy weekendami. Nadal jednak odmawiałam sobie często przyjemności i kompensowałam to różnymi napadami na “grzeszne” posiłki, w szczególności w trudne dni, smutne dni, albo życieniemasensu dni. Kiedyś umrę więc dzisiaj się najem czasami stawało się moją wstydliwą frazą i usprawiedliwieniem kompulsywnego czyszczenia lodówki. Jak udało mi się przerwać błędne koło? Przełom nastąpił w grudniu 2016 roku, czyli prawie dwa lata temu. Wtedy już regularnie trenowałam na siłowni, ale nie było instagramowych efektów- bicusia ani pupy jak Kim Kardashian, a oponka na brzuszku miała się całkiem dobrze. Spontanicznie podeszłam do trenera personalnego i umówiłam się na trening. Jarek od razu przekonał mnie do siebie, bo był wyluzowany i miał dużą wiedzę. Lubił urozmaicać trening i zależało mu w pierwszej kolejności na zdrowiu i poprawnej technice. Z Jarkiem zaczęłam ćwiczyć naprawdę regularnie. Miałam też gotowy plan i zabrałam się za cięższe rzeczy. Wprowadził trening interwałowy z ciężarami, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Zaczęłam używać aplikacji Fitatu do monitorowania spożytych kilokalorii. Nie zrozumcie mnie źle, na treningach wcale nie było kolorowo. To były najcięższe treningi, ale to właśnie one ruszyły mi metabolizm i zaszczepiły chęć wprowadzenia ciężarów na stałe. Stopniowo zaczęłam dostrzegać pierwsze efekty. Rodzina też zwróciła uwagę na to, że jest mnie jakoś mniej, a Jarek zauważył, że na treningu spadają mi spodnie. Nic nie rozumiałam, bo waga nadal pokazywała mi, że masa ciała się nie zmienia. Jako dietetyk wiedziałam tylko, że właśnie trwa rekompozycja mojej sylwetki – budowałam masę mięśniową i spalałam tkankę tłuszczową. To była i jest największa sportowa przygoda. Treningiem siłowym modeluję zniekształconą wcześniej sylwetkę. Masa ciała od miesięcy stoi, a efekty przychodzą bardzo powoli. To uczy dyscypliny, cierpliwości i silnej woli. Jednak porównując zdjęcia potrafię dostrzec różnicę. Teraz trenuję średnio trzy razy w tygodniu, a moja masa ciała jest tylko 4 kilogramy mniejsza od zdjęcia ze słonikiem. Nie jest łatwo przyznać się do błędów i pokazać Wam jak wyglądałam, ale wiem, że jest tutaj dużo osób walczących o zdrowe, jędrne ciało i chciałam na swoim przykładzie udowodnić, że nawet mając tak wiele chorób, jest to wykonalne. Rozumiem jak nadwaga i otyłość prowadzą do wyniszczającego psychicznie mechanizmu błędnego koła. Jak każdy żywieniowy “grzech” może potęgować niechęć do siebie i odraczać konfrontację ze źródłem problemu. Chcę pokazać, że droga do lepszej sylwetki to głównie nauka cierpliwości i polubienie procesu zmiany, a tak zwana figura to coś więcej niż masa ciała, która nie odzwierciedla proporcji tłuszczu do mięsni. Nie bądź mną z przeszłości i nie limituj sobie jedzenia do głodowych porcji. Stare dobre żreć mniej sprawdza się tutaj doskonale. Znajdź sport, który jesteś w stanie polubić, bo bez tego gwarantuję, że nie dasz rady. Musisz znaleźć przyjemność w diecie i treningach. Jeżeli tego nie polubisz, nie masz szansy na sukces. Moja sylwetka nigdy nie wyglądała tak dobrze i jestem dumna z tego, że mimo utraty wzrostu (!) i skumulowania nadmiaru skóry w talii, mogę ubrać obcisłe ciuszki albo pokazać pępek i nie wygląda to komicznie. Gdyby ktoś po chorobie powiedział mi, że będę w stanie wymodelować okropnie płaski tyłek i piłkę na brzuchu, wyśmiałabym go i poprosiła o kasę na operację. Moja dieta Jem średnio 1800 kcal, w piątki 2200 kcal, a na wyjazdach w ogóle ich nie liczę. Bilansuję sobie w jadłospisie czekoladę, wino i pizzę. Nie, mój jadłospis nie składa się z tych produktów, one są jedynie dodatkiem, które pozwalają mi utrzymać się na diecie już bardzo długo. Mogę wreszcie powiedzieć, że w sumie nie jestem na diecie, tylko wybrałam elastyczny styl żywienia. Jeżeli chodzi o rozkład makroskładników, to średnio jest to 100g białka, 60g tłuszczu i 210g węglowodanów, ale nie przejmuję się, gdy realnie wychodzi czegoś za dużo lub za mało. Organizm to nie kalkulator i nie stwierdzi nagle przykro mi, zjadłaś 65 gramów tłuszczu, koniec z nami. No nie. Przyznam się też, że nie umiem patrzeć na jedzenie zadaniowo to znaczy patrzeć na nie jedynie jako cel do osiągnięcia wymarzonej sylwetki. Jedzenie to dla mnie źródło przyjemności, a dieta jest elementem kontroli moich zachcianek i pośrednio wspiera moje cele sylwetkowe. Kojarzycie moment, w którym z kimś osiągacie kompromis, ale ani on ani Ty nie jesteście za bardzo usatysfakcjonowani? Ja nie chciałam takiego kompromisu, ale pełną satysfakcję z mojej diety. I wiem, że nigdy nie wystartuję w bikini fitness, ale w zawodach na najszczęśliwszą osobę na diecie mogę wygrać. Nie zrozumcie mnie opacznie, nikogo nie namawiam do jedzenia Milki na śniadanie, burgera na obiad i pączka na kolację. Nawet z takimi produktami możesz osiągnąć deficyt energetyczny, ale do drzwi może zapukać Pani Cukrzyca albo Mister Miażdżyca. Tu chodzi o zdrowe podejście do jedzenia i wypracowanie realnych nawyków. Zamiast przystępować do dwóch tygodni radykalnej diety i podejścia pt. od poniedziałku wygram z sobą, warto rozważyć długotrwałą strategię. Nie podchodzić do diety na zasadzie albo wszystko albo nic. Nie traktować diety jak walki, a siebie jako wroga. Bo, w gruncie rzeczy, jesteś fajny gość i też zasługujesz czasami na to ciasto jedzone bez żadnych wyrzutów sumienia. Przez lata podchodziłam do odżywiania i diety tak jak większość: źle. Podchodziłam zero – jedynkowo i kiedy ktoś dobrze poradził mi, żebym nie odmawiała sobie wszystkiego, patrzyłam na niego jak na obcego. Przecież muszę cierpieć, zapuściłam się. Trening stricte siłowy, zwiększenie aktywności fizycznej poza siłownią oraz niski deficyt energetyczny sprawiły, że mogę pochwalić się normalną sylwetką. Jasne, mogłabym przejść na większy deficyt i odsłonić trochę mięśni, ale nie chce mi się. Serio i szczerze. Wiem, że tłuszcz będzie schodzić bardzo powoli, tak jak do tej pory, a mi się nigdzie nie spieszy. Wolę szczęśliwą i nieidealną siebie, z BMI i tkanką tłuszczową w normie, jednak daleką od standardów Instagrama. Zastanów się, czego Ty oczekujesz. Jeżeli sylwetki do bikini fitness to musisz nastawić się na ogrom pracy i wyrzeczeń dietetycznych, ale jesteś w stanie tego dokonać. Jeżeli jesteś osobą pracującą, masz dom/ dzieci i inne sprawy na głowie, podejdź do tego tematu na luzie. Na pewno jesteś w stanie po prostu ograniczyć jedzenie i zacząć się ruszać. Dlaczego namawiam do treningu siłowego? Trening siłowy jest prawie dla każdego. Jeżeli masz jednak jakieś problemy zdrowotne, dobrze jednak trafić na bardzo kompetentą osobę, która nauczy prawidłowej techniki ćwiczeń i dobierze taki zestaw, który nie obciąży problematycznych dla Ciebie rejonów. Badania pokazują, że trening siłowy jest związany ze zmniejszeniem tkanki tłuszczowej, czemu towarzyszy wzrost tzw. beztłuszczowej masy ciała, z minimalnym wpływem na całkowitą masę ciała. Ćwicząc siłowo wyrzuć wagę, a koncentruj się na obwodach talii i swoim wyglądzie w lustrze (polecam robić zdjęcia raz na dwa tygodnie). Różnica między tymi zdjęciami na początku to zaledwie 4 kilogramy – wszystkiemu jest “winny” trening siłowy. Ćwicząc z ciężarami zmniejszasz ryzyko osteoporozy. Pamiętajcie, że ja miałam osteoporozę posteroidową i kości kruche jak u starowinki. Lekarz na początku powiedział mi, że konwencjonalnymi wlewami bisfosfonianów (leków zwiększających gęstość kości) jesteśmy w stanie podziałać tylko do pewnego momentu i że to będzie sukces, kiedy z tak niskiej gęstości kości uda się wejść na poziom osteopenii. Dzisiaj moja gęstość kości jest w normie! Jasne, dużo zawdzięczam leczeniu, ale badania pokazują, że trening oporowy to doskonała profilaktyka osteoporozy. Jeżeli już na nią cierpisz, to nie zabieraj się za sztangi bez doświadczonego trenera i fizjoterapeuty, bo możesz złamać sobie biodro albo kręgi i to nie są przelewki. Ja zaczynałam od maszyn i bardzo małego obciążenia. Progresuję bardzo powoli. Trening siłowy pośrednio wpływa na zwiększenie zapotrzebowania energetycznego, czyli możesz więcej zjeść albo po prostu szybciej osiągnąć wymarzoną sylwetkę. Zmniejsza ryzyko cukrzycy typu II, dyslipidemii i zespołu metabolicznego. Wpływa na prawidłowy metabolizm glukozy i zmniejszenie tkanki tłuszczowej, szczególnie tej niebezpiecznej dla zdrowia (wisceralnej). Ćwicząc siłowo ujędrniasz swoją sylwetkę i modelujesz wybrane partie. Możesz zwiększyć masę mięśniową pośladków, unieść je i zmniejszyć cellulit. Wysmuklisz ramiona, poszerzysz barki i plecy, przez co Twoja talia optycznie będzie wydawać się węższa. Uczysz się cierpliwości i nabywasz samodyscypliny. Szanujesz swoje ciało i zwiększasz siłę. Dziękuję za przeczytanie mojej historii. Mam nadzieję, że pokazałam, że masa ciała to nie wszystko i proporcje tkanki tłuszczowej do mięśniowej odgrywają dużą rolę w estetyce sylwetki. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie komentarz. Może zainteresują Cię również...
zaczęłam jeść i schudłam